sierpnia 24, 2018

Być popularnym na Instagramie to jak być milionerem w monopoly. Rozmowa z Basią Tworek

Być popularnym na Instagramie to jak być milionerem w monopoly. Rozmowa z Basią Tworek

Wiele kobiet, które otacza nas w codziennym życiu, ma w sobie ogromną energię. Moc tworzenia i działania, która inspiruje. Siłę, która pozwala uparcie dążyć do celu. Przedstawiamy ich sylwetki w cyklu wywiadów #kobiecyelement.

Poznajcie Basię Tworek, kolejną bohaterkę akcji! Basia to pasjonatka i nauczycielka jogi, która o praktykach kojarzonych z wyższą duchowością potrafi mówić w sposób lekki, zabawny i przystępny. Nam opowiada o pielęgnacji Wewnętrznego Dziecka, jodze na Instagramie oraz medytacji w dobie elektro.





Tak na prosty rozum – czym jest joga? Jaka jest jej istota?


Współcześnie joga postrzegana jest głównie przez pryzmat tego, co znamy z mediów, czyli ćwiczeń fizycznych (asan). Tymczasem asany to tylko jedno z narzędzi jogi, a ich celem powinno być utrzymywanie naszego ciała w zdrowiu i wolności od napięcia. Jako jeden z sześciu tradycyjnych systemów filzofii (nie religii) indyjskiej, joga zajmuje się związkiem pomiędzy ciałem a umysłem. Istotą jogi jest wprowadzanie w całym naszym życiu trwałych zmian na lepsze. Możemy osiągnąć to nie tylko poprzez ćwiczenie ciała, ale również (a raczej przede wszystkim) poprzez medytację, samoobserwację, uważność, koncentrację oraz ćwiczenie samokontroli i siły woli. Jako psycholog zajmuję się właśnie tymi kwestiami – chciałabym, żeby w mojej pracy nauczyciela jogi było mniej akrobatyki, a więcej praktycznych narzędzi pomagających nam radzić sobie ze stresem, obniżonym nastrojem i przepracowaniem. Ostatecznie ważniejsze od założenia nogi za głowę jest to czy czujemy się szczęśliwi i bezpieczni w świecie.



Na Twoim blogu przeczytaliśmy, że „joga postrzegana jest jako praktyka, która nas wyzwala. Od czego? Od nas samych”. Bardzo nas zaintrygowało to zdanie – od czego uwalnia Ciebie?


To zdanie odnosiło się do akapitu, w którym pisałam o tym jak często stajemy się więźniami swoich myśli, przekonań i nawykowych reakcji. Trenując uważność mamy szansę zaobserwować swoje tendencje i powoli zacząć je zmieniać na bardziej wspierające. Nie jesteśmy więźniami swoich umysłów i swoich nawyków – w tym jodze jest bardzo blisko do neuronauki, czyli stosunkowo młodej, ale prężnie rozwijającej się gałęzi psychologii.
Odpowiadając na wasze pytanie: praktyka jogi pomaga mi radzić sobie ze stresem psychicznym i bólem fizycznym (mam BARDZO krzywy kręgosłup i bez regularnej praktyki asan skończyłabym pewnie na stole operacyjnym i na lekach przeciwbólowych). Dla mnie to przede wszystkim wolność od napięcia – we wszystkich sferach mojego życia.

Czy joga nierozerwalnie łączy się z religią i czy można ją praktykować, pomijając duchowy aspekt? 


Joga to nie religia, tylko jeden z sześciu klasycznych systemów filozofii indyjskiej. Jako system filozoficzny poszukuje przede wszystkim odpowiedzi na dobrze znane z internetowych memów pytanie: Jak żyć? Stawiamy sobie je wszyscy, niezależnie od wyznawanej religii, szerokości geograficznej, czy statusu społecznego. Z tego też powodu możemy powiedzieć, że joga jest poza wszelkimi religiami i praktykować może ją każdy. Natomiast nietrudno zauważyć, ze jest ona mocno zakorzeniona w kulturze indyjskiej, z której się wywodzi.


O praktykach, które jednoznacznie kojarzą się z wyższą duchowością, potrafisz mówić i pisać w sposób niezwykle lekki, łatwy, przystępny. Mamy wrażenie, że dzięki takim mediom jak Instagram sprowadzasz praktykę jogi ze strefy niedostępnego sacrum do miejsca, w którym każdy może poczuć się komfortowo z własnym ciałem i duszą. Jesteś nie tylko ninja-joginką, ale również social media ninja! Jak internet i Instagram pomagają Ci propagować praktykę jogi?


Uważam, że wiedza staje się bezużyteczna, jeśli nie potrafimy dzielić się nią mówiąc prostym i zrozumiałym językiem, ze szczyptą poczucia humoru – odnosi się to do każdej dziedziny wiedzy (w moim przypadku do jogi i psychologii).
Żyjemy w niesamowitych czasach – internet skrócił dystans i sprawił, że cały świat znajduje się właściwie na wyciągniecie ręki: mamy darmowy dostęp do wiedzy i najnowszych badań, możemy podróżować z gogle maps, a nawet zwiedzać największe muzea i podglądać kosmos! Dzięki platformom streamingowym to my decydujemy kiedy obejrzymy ulubiony serial i czy zobaczymy wszystkie odcinki na raz. Możemy praktykować jogę w domu, zrobić kurs e-learningowy, albo spędzić cały dzień na czytaniu plotek i oglądaniu memów.
Social media, takie jak instagram, facebook, youtube, twitter, soundcloud… sprawiły, że każdy z nas ma szansę stać się nadawcą: tworzyć teksty, zdjęcia, muzykę, dzielić się sobą ze światem.
Wiem, że internet ma mnóstwo ciemnych stron, a NADużywanie urządzeń mobilnych negatywnie działa na nasz mózg, ale ja jestem ogromną fanką współczesnej technologii i staram się wykorzystywać ją w celach edukacyjnych – upowszechnianie jogi i wiedzy psychologicznej sprawia mi ogromną radość. A instastories traktuję jak miejsce, w którym mogę dać ujście swojej kreatywności: dla mnie to trochę taki 24-godzinny videoart 
Lubię się dzielić i czuję się szczęściarą, że są ludzie, których interesuje to, co mam im do zaoferowania. Jednocześnie zawsze mam z tył głowy zdanie: „być popularnym na instagramie to jak być milionerem w monopoly”. Pokora i ugruntowanie są w tym wszystkim superważne. Tak jak wylogowanie się do życia, posiadanie relacji z ludźmi z krwi i kości i prowadzenie lekcji na żywo.


Stan Skupienia to studio jogi przy warszawskim Placu Zbawiciela, gdzie prowadzisz swoje autorskie zajęcia. Opowiedz nam coś więcej o tym miejscu i jodze, której uczysz.


Stan Skupienia jest ekstra! Tworząc go myślałam o miejscu w którym wszyscy czuliby się jak w domu – wyluzowani, swobodni, bezpieczni i zadowoleni. Małe grupy i rodzinna atmosfera. Mam poczucie, że razem z teamem nauczycielskim udało nam się to osiągnąć. Grupy są małe, zajęcia zindywidualizowane, a ludzie którzy przychodzą na jogę po prostu świetni. Nie będę wam gadać – po prostu przyjdźcie i sprawdźcie jak się u nas czujecie :)


Wydaje nam się, że masz doskonały kontakt ze swoim Wewnętrznym Dzieckiem, które pozwala ci odkrywać rzeczywistość z entuzjazmem i bez strachu przed porażką. Jak o nie dbać?


W procesie duchowego wzrastania uczymy się, że dojrzałość nie musi być zawsze poważna. Jeśli miałabym wymienić cechy, które kojarzą się z dziecięcym (nie dziecinnym!) podejściem, z całą pewnością znalazłyby się wśród nich ciekawość, świeżość, radość, próbowanie, dziwienie się, inwencja i instynkt…
Myślę, że w dbaniu o nasze wewnętrzne dziecko pomaga pielęgnowanie w sobie postawy życzliwego obserwatora, który mówi: „Bój się i rób” i wspiera naszą spontaniczność. Może to jest recepta...?

Na swoim blogu piszesz o „medytacji w dobie elektro” – no właśnie, jak odnaleźć spokój w czasach pędzącej bez tchu rzeczywistości? Czy każdy z nas, gdy odrobinę się postara, może znaleźć czas na codzienną medytację? Jak zacząć?


Mój nauczyciel Maciej Wielobób zawsze powtarzał, że jeśli nie masz czasu na medytację, to znaczy że właśnie wtedy najbardziej jej potrzebujesz.
Oczywiście potrzebujemy pewnej dozy siły woli, żeby usiąść do medytacji, która na początku nie wydaje się czymś atrakcyjnym (myślę, że nikt z nas nie miałby problemów z wymyśleniem na poczekaniu 5 czynności które są o wiele ciekawsze niż siedzenie w bezruchu i obserwowanie wdechów i wydechów…). Ale jej efekty odczuwamy już po pierwszych 5 minutach – mniej stresu, więcej spokoju, luzu i zrównoważenia. Regularnie praktykowana medytacja ma też mnóstwo ukrytych zalet, takich jak poprawa siły woli, poprawa pamięci, zmniejszenie poziomu lęku, zwiększenie stabilności emocjonalnej i zwiększenie odporności.
Jednym słowem: opłaca się! A medytacja jest łatwiejsza niż myślisz – to nie są słowa bez pokrycia! Na moim YouTube wrzuciłam bardzo prostą praktykę na co dzień.



Czy praktykowanie jogi wpływa na poziom akceptacji naszego ciała, umysłu, charakteru, wad i zalet? A także całokształtu rzeczywistości, która nie zawsze bywa kolorowa?


Ja głęboko wierzę, że tak i staram się dzielić tym ze swoimi uczniami. Na zajęciach uczymy się pracować z ciałem w atmosferze wolnej od osądów i rywalizacji. Uczymy się akceptować swoje ograniczenia, których nie da się zmienić i szukamy w sobie odwagi do tego, żeby przekraczać siebie w tych aspektach, na które mamy wpływ.
Myślę jednak, że bez problemu spotkasz osoby fizycznie i psychicznie pokiereszowane przez „nauczycieli”. Znalezienie dobrego i kompetentnego nauczyciela jogi to ciągle spore wyzwanie. Mój nauczyciel mówi że angielskie „mystic” i „mistake” brzmią niestety bardzo podobnie.

Pielęgnacja duszy to jedno, a pielęgnacja ciała to drugie. Uważasz, że obie kwestie nierozerwalnie się ze sobą łączą? Która z nich jest ważniejsza?


Skończyły się już czasy platońskiego i kartezjańskiego dualizmu: oddzielenia duszy/umysłu od ciała. It’s over!
Jesteśmy jedną, nierozerwalną całością. Mówię to jako jogin, a przede wszystkim jako psycholog. Dbajmy o SIEBIE, nie zaniedbując żadnego aspektu swojej egzystencji. Stan naszego ciała: układu nerwowego, narządów wewnętrznych, hormonów, flory jelitowej, tego co jemy, jak się ruszamy i czym oddychamy, bezpośrednio przekłada się na nasze emocje, myśli, wybory i samopoczucie. A myśli i emocje oddziałują na ciało.
Jeśli będziemy świadomi tej zależności i niepodzielności, oraz weźmiemy za siebie odpowiedzialność – zmieni się bardzo dużo. Tu zaczyna się joga.


Założymy się, że również ze zwinnością ninjy poruszasz się w temacie pielęgnacji ciała – zdradzisz nam swój ulubiony, prywatny trik pielęgnacyjny?


Myję całe ciało szorstką rękawicą, a po kąpieli/prysznicu zawsze wcieram w ciało balsam i przy okazji się masuję, myśląc dobre rzeczy o miejscach, których akurat dotykam. Robię tak zawsze, odkąd pamiętam. Ciało słyszy nasze myśli i żywo na nie reaguje – chciałabym, żeby wiedziało że lubię w nim być i doceniam to, że codziennie robi te wszystkie niesamowite rzeczy jak trawienie, pompowanie krwi i uczenie się nowych ruchów. I że dostarcza mi przyjemności. Jeśli w ciele nie ma przyjemności, to nie chce się w nim być, prawda?






Przydatne linki: basiatworek.pl / IG: @basiatworek_ninjayogi / Basia na Facebooku

sierpnia 03, 2018

Marszczę brwi i do przodu! Rozmowa z Mery Spolsky

Marszczę brwi i do przodu! Rozmowa z Mery Spolsky






Dystans do własnej osoby to ogromna siła. Życie nie zostało zaprojektowane tak, aby było idealne, a poznawanie rzeczywistości polega na doświadczaniu różnych przeżyć. Ważne, aby iść przez nie pewnym krokiem, własnymi ścieżkami i w ulubionym rytmie. Czyli dokładnie tak, jak bohaterka kolejnej odsłony cyklu #kobiecyelement.

Zapraszamy do lektury wywiadu z Mery Spolsky – niezwykle barwną postacią, która wymyka się wszelkim definicjom. Pisze teksty, śpiewa, projektuje ubrania. Słynie z niebanalnego poczucia humoru i dystansu do siebie, a jej znakiem rozpoznawczym jest mocny głos… oraz czarne jak smoła brwi. Przeczytajcie wywiad, w którym opowiada o wydaniu płyty, oswajaniu samotności i wyznaczaniu własnych kanonów piękna.


Pozwól, że zaczniemy od tego, co najbardziej nas ciekawi – Mery Spolsky, jak powstał Twój pseudonim artystyczny? To oczko puszczone do odbiorcy, stylowy ponglish i autoironia?

Mam na imię Marysia i w domu mówiono na mnie od zawsze Mery. „Spolsky” ma podkreślić, że  jestem z Polski, lubię pisać piosenki po polsku, ale ironicznie wychodzę jedną nogą za granicę i amerykanizuję swoje nazwisko. Wszystko w ramach żartu. Moje prawdziwe nazwisko brzmi inaczej, ale nie chcę go łączyć z moją działalnością artystyczną i nie przepadam za sytuacjami, kiedy ktoś je przytacza.


Twoja płyta „Miło Było Pana Poznać” to prawdziwy mix różnych gatunków muzycznych, widać w niej wiele naprawdę dobrych, kultowych inspiracji muzycznych. Republika, Nosowska, retro synth pop, garść surrealizmu i kilka kropli soku z żuka – co jeszcze Cię inspiruje?

Dziękuję! Inspiracją do płyty „Miło Było Pana Poznać” były brzmienia a la lata 80-te, czyli np. płyta „Psychotropical Berlin” zespołu La Femme lub wyżej wymieniona Republika. Dużo słuchałam też Stromae, który ma dość kiczowate brzmienia, co bardzo mnie kręci. W słuchawkach rozbrzmiewało też Die Antwoord oraz rap, w szczególności Eve i Nelly. Myślę, że te ostatnie pozycje wyzwoliły we mnie potrzebę bawienia się w rapowanie, choć raper ze mnie miałki very much.




Lubisz łączyć różne gatunku muzyczne, przeplatać konwencje, zaskakiwać niecodziennymi zestawieniami i dobitną puentą. Są jakieś gatunki muzyczne, w których się nie odnajdujesz i nigdy nie usłyszmy Cię w takim wydaniu?

Ciężko mi jest sobie wyobrazić, że wykonuję metal albo reggae. Nie przepadam również za zbyt aktorską i musicalową piosenką, choć wiem, że jestem kojarzona z tym nurtem. Na pewno ciągnie mnie do muzyki rockowej i myślę, że moja kurząca się na strychu kurtka skórzana jeszcze przeżyje swoje odrodzenie. YEAH!


Twoja twórczość wymyka się ogólnie przyjętym definicjom, jesteś zjawiskiem, które trudno jednoznacznie zaklasyfikować. Jak chcesz być postrzegana przez odbiorców? Mery Spolsky to tekściarka, performerka, artystka, piosenkarka czy…?

To chyba komplement, bardzo mi miło! Moją aspiracją jest bycie przede wszystkim tekściarką. Być może wzięło się to stąd, że moja Mama pisała niezliczoną ilość wierszy i w domu zawsze był nacisk na słowo. Dziadek napisał kilka książek, a drugi wydaje tomiki ze swoją poezją. Do piosenkarki jest mi chyba najdalej, bo ja na swoich koncertach nie wykonuje popisów wokalnych. Skupiam się raczej na przekazie, performensie i wizualnych uciechach w postaci grafik, gitary w pasky i stroju spolsky.




Co takiego ma w sobie połączenie bieli i czerni, że uczyniłaś je swoim znakiem rozpoznawczym?

Jak to co?! Połączenie bieli i czerni daje PASKI! A tak na serio to biały i czarny tworzą duży kontrast wizualny, ale też emocjonalny. Czarny wyraża wszystkie mroczne i smutne przemyślenia, a biały je łagodzi i rozjaśnia. Tak samo działają moje teksty: przekleństwa i ironia są okraszone czarnym humorem, a infantylne rymy działają niczym biały kolor. Poza tym ja od zawsze ubierałam się na czarno-biało. Co poradzić!


Branża muzyczna to specyficzne środowisko, które narzuca pewną presję. Wyznacza kanony zachowań i wyglądu, którym trudno się oprzeć. Jak w tym wszystkim pozostać sobą?

Trzeba włożyć buty na wysokich koturnach i przyodziać leggins w pasky. Wtedy wyznacza się swoje własne kanony zachowania i wyglądu. AUU!


Autoironia to ewidentnie Twoja mocna strona. Zawsze powtarzamy, że mocny charakter musi iść w parze z mocnymi brwiami. Ty o swoich śpiewasz w „Imperium moich czarnych brwi”,  w którym genialnie bawisz się słowem i udowadniasz ogromny dystans do własnej osoby. Akceptujesz siebie w 100%?

Są dni, kiedy chciałabym urwać sobie nogi i doczepić inne albo zamiast prostych posiadać kręcone włosy. Kłamstwem więc by było, gdybym przyznała, że akceptuję siebie w 100%. Jednak tekst, który napisałam do „Imperium Moich Czarnych Brwi” przypomina mi, że w każdej wadzie można znaleźć atut. Marszczę więc brwi i idę do przodu!




Twoja płyta naprawdę dużo mówi o Tobie, serwujesz odbiorcy wielowymiarową wycieczkę do świata synth popowych dźwięków i niejednoznacznych emocji. Również trudnych, takich jak poczucie samotności i braku. Czy masz swój własny przepis na oswajanie samotności? Czego najbardziej brakuje Ci w życiu?

„Brak, brak, brak, brak mi doskwiera, brak ogólny, brak mi dobrych ludzi tu”. Najbardziej brakuje mi mojej Mamy, która w projekcie Mery Spolsky tworzyła grafiki i była głównym inicjatorem stworzenia kolekcji SzaFy Mery Spolsky. Ta piosenka o braku to ukłon w stronę mojej Mamy Ewy. W innych utworach również puszczam jej oko.


Twierdzisz, że kobieta lubi zakochać się w chamie – jak myślisz, dlaczego? Przecież na dłuższą metę życie z chamem to koszmar!

Dlatego ostatecznie wybiera się porządnego dżentelmena, ale żeby się na niego zdecydować trzeba wpierw dostać srogą dawkę bezpardonowego i chamskiego pana, którego miło było poznać.




Jesteśmy zdania, że kobieta szczęśliwa i zadbana wewnętrznie promieniuje naturalnym pięknem. To, że Mery Spolsky dobrze czuje się w swojej skórze, widać z kilometra. A jak dba o swoje czarne brwi i nieopalone ciało?

Nieopalone ciało smaży we Francji, gdzie wyjątkowo miło się pisze piosenki, a brwiom pozwala żyć własnym życiem. Zgodzę się ze stwierdzeniem, że jeśli głowa się dobrze czuje, to i ciało staje się bardziej wygodne. Lubię mu dawać czasem wycisk w postaci biegania i siłowni. Jestem wyjątkowym ignorantem, jeśli chodzi o zabiegi kosmetyczne.


Na koniec zdradź nam swój ulubiony trik kosmetyczny.

Zakochałam się ostatnio w rozświetlaczu i rozświetlam nim wszystko, co się da. Samopoczucie też. Zrezygnowałam z mocnego makijażu i nawet czerwone usta ostatnio rzadko goszczą na moich koncertach.


Dziękujemy za rozmowę!



Przydatne linki: