Prawo, psychologia i dziennikarstwo – co powstanie z tak
wybuchowej mieszanki? Czego spodziewać się po pracy w NGO? W jaki sposób odkryć
kobiecość na nowo? Jak wygląda zwykło-niezwykły dzień aktywnej kobiety?
Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie w rozmowie z kolejną bohaterka
akcji #KobiecyElement – Martą Szklarczuk.
Marta Szklarczuk - Dyrektor
Biura Fundacji Rak'n'Roll - w zajmujący sposób opowiada o swoich zawodowych i
prywatnych doświadczeniach.
Zapraszamy do przeczytania
wywiadu :)
Kobiecy
Element: Z wykształcenia jesteś prawniczką, psycholożką i dziennikarką. Przyznasz,
że to dość nietypowe połączenie: z jednej strony mamy dokumenty i paragrafy, a
z drugiej pracę na emocjach. Przybliżysz nam swoją zawodową drogę? :-)
Na tej ścieżce było dużo konarów, które powodowały, że
musiałam skręcać ;) A
tak na poważnie: prawda jest taka, że po prostu zmieniała mi się wizja tego, co
chcę robić w życiu. Jako nastolatka wyobrażałam sobie siebie jako Monikę
Olejnik, biegającą w szpilkach, z mikrofonem w ręku po sejmowych korytarzach.
Jednak studia dziennikarskie szybko ostudziły mój entuzjazm i zweryfikowały
myślenie na temat tego zawodu.
Później zdecydowałam, że będę pracowała w dziale HR
jakiejś dużej korporacji, dlatego wybrałam psychologię, ale jeszcze zanim ją
skończyłam, wiedziałam, że chcę zostać terapeutą. Natomiast życie zweryfikowało
i te moje plany, rzucając mnie na głęboką wodę NGO (organizacji pozarządowych –
przyp. redakcji).
Ostatecznie od 6 lat pracuję jako dyrektor biura w
Fundacji Rak’n’Roll, co wiąże się z wieloma wyzwaniami. Koordynuję jeden z
projektów („iPoRaku”), dbam o sprawy administracyjne i formalno-prawne,
zastępuję koleżankę, która zajmowała się perukami i warsztatami. To wszystko
spowodowało, że zapragnęłam poszerzyć swoją wiedzę o tą z zakresu prawa, bo
niezwykle ułatwi mi to codzienną pracę.
Na pierwszy rzut oka dziennikarstwo i komunikacja
społeczna, psychologia oraz prawo nie mają ze sobą wiele wspólnego. W praktyce
jednak wszystkie te kierunki uzupełniają się i przenikają, tworząc wspólnie
całkiem sprawczą mieszankę.
Od
pracy w Fundacji Szansa dla Niewidomych właściwie zaczęła się moja przygoda z
NGO, choć trafiłam tam zupełnym przypadkiem. Mimo, że nie jest to organizacja
bardzo medialna, to działa już od przeszło 20 lat, ma swoje oddziały w każdym
mieście wojewódzkim i robi dużo na rzecz osób niewidomych. Niezwykle miło
wspominam swoją pracę tam i jestem niesamowicie wdzięczna za szansę, którą
wtedy otrzymałam, ponieważ myślę, że w żadnym innym miejscu nie nauczyłabym się
tak dużo. Nie miałabym też tak dużej odpowiedzialności w wieku 25 lat np. w postaci
zarządzania ponad 30-osobowym zespołem.
Społeczny
Prezes Fundacji – Marek Kalbarczyk - sam jest osobą niewidomą, dlatego
doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co jest niezbędne do samodzielnego
funkcjonowania osobom z tym rodzajem niepełnosprawności. Jednocześnie historia
jego życia jest najlepszym dowodem na to, że niewidomy nie musi być osobą
wykluczoną społecznie. Nowoczesny sprzęt tyfloinformatyczny, którego firma
Marka jest dystrybutorem lub producentem, niejednokrotnie zastępuje niewidomym
oczy.
Obecnie pełnisz funkcję
Dyrektora Biura Fundacji Rak'n'Roll. Jak zaczęła się Twoja droga z tą
organizacją?
W zasadzie to bardzo prosto… od wysłania maila ;) Byłam
na życiowym rozstaju dróg, chwilę przed obroną pracy magisterskiej z
psychologii i, jak wtedy myślałam, przed rozpoczęciem pracy w zawodzie
psychoterapeuty. Chciałam zmienić zajęcie i pomyślałam, że właściwie to praca w
Fundacji mi się podoba, jednak wolałabym działać w jakiejś organizacji, której
misja jest mi bliska. Z niewidomymi, poza tym, że ich podziwiałam, miałam
niewiele wspólnego. Jako że w mojej rodzinie było wiele przypadków nowotworów,
a ja sama chorowałam jako nastolatka, postanowiłam, bez żadnej rekrutacji,
rozesłać wiadomości do fundacji onkologicznych. Z Rak'n'Rolla odpowiedź przyszła
od razu i tak to się zaczęło :)
Mówi się, że osoby, które
wygrały z nowotworem przypominają żołnierzy z PTSD (Zespołem stresu
pourazowego). Czy Twoje doświadczenie jako certyfikowanej terapeutki przydają
się w pracy z pacjentem onkologicznym?
Myślę, że z moim wykształceniem i doświadczeniem jest mi
po prostu łatwiej rozmawiać z ludźmi, którzy obecnie są w trudnej życiowo
sytuacji. Poza tym pewnie ja sama także lepiej radzę sobie z emocjami, które
rodzi praca w takiej organizacji jak Rak’n’Roll. Jeżeli chodzi natomiast o
PTSD, to dla takich pacjentów stworzyliśmy „iPoRaku”. Dzięki uczestnictwu w
programie jest im łatwiej po chorobie wrócić do pełni aktywności
społeczno-zawodowej.
Sama zachorowałaś na raka
jako nastolatka. Jak wpłynęło to na Twoją rodzącą się przecież dopiero
kobiecość? W jaki sposób próbowałaś oswoić się z tą zmianą w swoim życiu?
Nie umiałam sobie wtedy z tym poradzić. Nie akceptowałam
zmian, które zachodziły w moim wyglądzie i były skutkiem leczenia. Starałam się
oszukać otoczenie, że jestem zdrowa, że sytuacja nie jest aż tak poważna.
Zrozumienie i spokój przyszły dużo później, po całkowitym wyzdrowieniu, po
terapii. Dziś nie mam problemu, żeby mówić o tym doświadczeniu. Jestem nawet za
nie wdzięczna, bo zdecydowanie zmieniło optykę i pokazało, co w życiu jest
ważne. Jednak wtedy było ciężko i zawsze będę o tym pamiętać.
Choroba nowotworowa wpływa na
ciało, które może mieć już nieco zmieniony kształt i inaczej reagować.
Nierzadko pacjentki tracą swoje włosy. Wiemy, że w Fundacji dużo uwagi
poświęcacie temu, aby kobiety zaakceptowały się na nowo, także jeżeli chodzi o
wygląd (program „Daj Włos!” i akcja „iPoRaku”).
Program „Daj Włos!” jest odpowiedzią na duży dyskomfort,
z którym muszą zmierzyć się głównie kobiety, choć mężczyźni też miewają z tym
problem, w trakcie chemioterapii. Panie często mówią, że utrata włosów boli
bardziej niż sama diagnoza, stygmatyzuje. Dzięki naturalnym perukom mogą one
zachować swoją kobiecość, czuć się po prostu dobrze, patrząc w lustro.
Natomiast „iPoRaku”, to program skierowany do osób, które przeszły przez
chorobę, jednak z różnych względów mają problem z powrotem do pełni aktywności
społeczno-zawodowej. Uczestnicy, po pracy którą wykonują, biorąc udział w tym
programie, przewartościowują doświadczenie choroby. Uczą się patrzeć na nią z
nowej perspektywy - już bez lęku, bólu i strachu.
Jakie nowe inicjatywy,
aktywujące kobiecy element, planuje zespół Rak'n'Roll? Czy mogłabyś opowiedzieć
więcej o akcji, którą wraz z Elfa Pharm rozpoczęliście 8 marca? Czym nas
jeszcze zaskoczycie?
Od samego początku tej współpracy wiedzieliśmy, że chcemy
postawić na temat wsparcia. Jest on niezwykle ważny nie tylko dla samych
chorych, ale także dla ich bliskich. Prawda jest taka, że obecności przy
osobie, która zmaga się z rakiem trzeba się nauczyć. Dzięki akcji #Kobiecy
Element możemy zorganizować warsztat dla rodzin, bliskich i osób towarzyszących
chorym, właśnie z tematu wsparcia. Po jego ukończeniu nie tylko poczują się oni
pewniej w swojej roli, ale też łatwiej im będzie zadbać o własne potrzeby.
Jesteś multiaktywną kobietą.
Jak wygląda Twój zwykły dzień? A może każdy z nich jest w pewien sposób
niezwykły?
Niestety w tej swojej multiaktywności bywam leniwa i
często plany, które rano mam w głowie, wieczorem okazują się niezrealizowane
;) Zazwyczaj wstaję o 7:10, do pracy
jadę na 9:00 i jestem w biurze do 16:00. Potem staram się zadbać o relacje ze
znajomymi, czasami odwiedzam siłownię lub idę pobiegać. Ostatnio jednak skupiam
się głównie na organizacji własnego wesela, które odbędzie się 14 czerwca i
pisaniu pracy magisterskiej z prawa.
W wielu rozmowach
podkreślasz, że lubisz spędzać czas nad wodą, a szczególnym uczuciem darzysz
morze. Czy obcowanie z przyrodą Cię relaksuje czy jest pretekstem do
podejmowania kolejnych wyzwań?
To zdecydowanie najlepsza dla mnie forma wypoczynku. Może
to dlatego, że pochodzę z Elbląga i w zasadzie wychowywałam się nad morzem,
ponieważ moi dziadkowie mieli dom w Krynicy Morskiej. Kocham wręcz wszystkie
aktywności sportowe związane z akwenami wodnymi, zaczynając od żeglarstwa, a
kończąc na nurkowaniu z butlą.
I ostatnie pytanie: co,
oprócz kontaktu z naturą, robisz, żeby poprawić swój nastrój, poczuć się dobrze
sama ze sobą? A może podzielisz się z nami jakimś sprawdzonym, urodowym
trikiem?
Czasami lubię po prostu zostać w domu, obejrzeć fajny
film, serial na Netflixie czy poczytać książkę. Moim ostatnim urodowym
odkryciem są natomiast kosmetyki z filtratem śluzu ślimaka marki _Element i
mówię to zupełnie szczerze. Czuję, że po wielu latach poszukiwań kremu
idealnego trafiłam - jak to zwykle bywa przez zupełny przypadek - na kosmetyk,
który zostanie ze mną na długo :)
Dziękujemy
za rozmowę! :)
Przydatne linki:
@lifestyleloveasowa na Instagramie / www: www.raknroll.pl